Główna

niedziela, 28 września 2014

Rozdział 9

Hej oto jestem z kolejnym rozdziałem! Mam nadzieję, że się wam spodoba! Liczę na komentarze! Mam nadzieję, że chociaż jedna osoba pozostawi po sobie ślad (?) :* Ustalmy, że jak będą 1-5 kom, to wezmę się za pisanie kolejnego rozdziału. Im więcej będzie komentarzy, tym szybciej dodawać będę rozdziały! ;D No mam nadzieję, że ktoś to przeczytał. Miłego czytania rodziału! Byee ;33


Obudziłem się. Usłyszałem jakieś dziwne pikanie. Otworzyłem oczy. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy, to rażąca biel. Rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym właśnie byłem. Zdecydowanie nie był to mój pokój, bo zamiast ciemnych barw wszędzie, gdzie bym nie spojrzał była biel. Szpitalna biel. Kiedy tylko dotarło do mnie, że jestem w szpitalu, oprzytomiałem. Zamknąłem oczy i policzyłem do dziesięciu. Czułem, że ktoś ściska moją dłoń. W tej chwili marzyłem by była to Barbara. Bałem się spojrzeć w tę stronę. Ale ciekawość wzięła górę. Zauważyłem spod zmrużonych oczu kobiecą dłoń. Okazało się, że osoba, która przy mnie siedziała była moją nową mamą… nie lubię mówić do niej po imieniu. W ogóle nie lubię z nią rozmawiać i rzadko to robię. Tylko wtedy kiedy już muszę.
-Niall.-odezwała się ta, o której wspomniałem. Jej oczy zabłysły. Pojawiły się w nich iskierki radości. I nagle przytłoczyła mnie myśl. Ja przecież chciałem umrzeć. I teraz jestem tak blisko zrealizowania tego. Ale starałem się być silny. Pozbyłem się nnegatywnego myślenia. No może nie do końca. Ale… teraz jestem blisko i zastanawiam się nad tym czy nadal tego chcę.
-Słyszysz?-spytała ściskając moją dłoń.
-Ta.-powiedziałem bardzo ochrypłym głosem. Aż nie poznałem, że to mój. Cóż… musiałem leżeć tu dłużej niż godzinę. Po chwili wstała i wyszła z pomieszczenia. Zaraz zaczną się pytania: co ci się stało? Jak się czujesz? Kto to zrobił i tak dalej. Ja chcę mieć to wszystko za sobą. Nie podoba mi się ta cała atmosfera.
-Dzień dobry.-do pomieszczenoa wszedł mężczyzna w białym fartuchu. Wlepiłem wzrok w sufit. Nie chciałem z nim rozmawiać.-Jak się czujesz?-dodał po paru chwilach.
-Niall.-skarciła mnie moja opiekunka. Taa. Opiekunka… która zauważyła, że ignoruję doktora Tomlinsona. Skądś kojarzyło mi się to nazwisko. Skupiłem się na tym. Ach tak! Chodzę z Louis'em Tomlinson'em do klasy! Miał się z nami wczoraj spotkać, ale z tego co wiem, coś mu wypadło. I dobrze. Nie poznałem go za bardzo i nie polubiłem.
-Panie Horanie czy może się pan w końcu odezwać?-spytał doktor. Z jego miny mogłem wyczytać, że jest lekko zirytowany. Ja wkurzałem się z każdą chwilą gdy on stał tam i nie widać było żeby zbierał się do wyjścia.
-Zajebiście kurwa!-uniosłem się. I od razu pożałowałem, bo okropnie mocno zabolał mnie brzuch. Tomlinson powiedział żeby pielęgniarka dała mi leki przeciwbólowe. Wieczorem, kiedy mojej mamy już nie było i właściwie, to byłem sam ze swoimi myślami zapytałem lekarza,  o to co mi jest i jak tu trafiłem.
-Doktorze co mi jest? Jak ja tu w ogóle się dostałem?-powiedziałem o wiele ciszej niż przy pierwszej rozmowie z nim.
-Zostałeś napadnięty. Ktoś skaleczył cię ostrym narzędziem w brzuch. Znalazła cię jakaś staruszka. Radzę ci więcej nie szlajać się samemu po tak niebezpiecznych zaułkach.-zakończył. Nic nie odpowiedziałem. Nie czułem takiej potrzeby. No chyba, że on mnie o coś spyta, ale to już zależy, o co. Ale nie mogę taki być… Pan Tomlinson nie jest temu winny, on chce mi pomóc.
-A jak się teraz czujesz?-zapytał patrząc na kartę, która wisi na moim łóżku.
-Lepiej niż po obudzeniu.-usłyszałem skrzypienie drzwi. Spojrzałem w ich stronę i zauważyłem kogoś, kogo wcale się nie spodziewałem. On mnie chyba też się nie spodziewał. Jego mina wyrażala wielkie zdziwienie.
-Niall?-Louis od razu podszedł do mojego łóżka.
-To wy się znacie?-zapytał zdziwiony ojciec Louis'a.
-Tak, chodzimy razem do klasy. Zakumplowaliśmy się.-uśmiechnął się lekko do mnie.-Co się stało?
-Ehh…-zacząłem.-Ktoś mnie napadł.-powiedziałem wkurzony.-Gdybym tylko wiedział kto to, zabiłbym go. Udusił gołymi rękoma!-uniosłem się.
-Spokojnie.-powiedział Louis.-A w ogóle pamiętasz coś z tego zdarzenia?-poczułem się jakbym był przesłuchiwany na policji.
-Nie.-pokręciłem głową.-Chociaż…-próbowałem sobie przypomnieć obojętnie co, ale żeby to doprowadziło mnie do tej czy tych osób.-Chyba miał zieloną kurtkę.-nagle przypomniałem sobie.

niedziela, 14 września 2014

Rozdział 8

HEJ MISIE! WCZORAJ BYŁY URODZINY TEGO PANA, O KTÓRYM JEST TEN BLOG! STRASZNIE BARDZO MOCNO GO KOCHAM I OCZYWIŚCIE ZŁOŻYŁAM MU ŻYCZENIA. WRACAJĄC DO BLOGA. JAK WIDZICIE ZMIENIŁAM NAZWĘ OPOWIADANIA. MYŚLĘ, ŻE TA BARDZIEJ BĘDZIE NAWIĄZYWAŁA DO TREŚCI I ŁADNIEJ BRZMI. NIE WIEM CZY PODOBA WAM SIĘ TEN ROZDZIAŁ, BO SZCZERZE MÓWIĄC DŁUGO ZASTANAWIAŁAM SIĘ CZY GO DODAĆ. JEST KRÓTKI. NO WŁAŚNIE. NIE MAM JAKOŚ WENY, A NIE CHCIAŁAM Z DRUGIEJ STRONY NIC WIĘCEJ ODPISYWAĆ, BO CHODZIŁO, O TO ŻEBY TEN ROZDZIAŁ BYŁ TAJEMNICZY. DLATEGO ZBYTNIO SIĘ NIE ROZPISYWAŁAM. MAM NADZIEJĘ, ŻE SIĘ PODOBA!

CZYTASZ=KOMENTUJESZ !! KOCHANI, PROSZĘ WAS BARDZO MOCNO O KOMENTOWANIE, BO BEZ TEGO SAMA NIE WIEM ILE OSÓB CZYTA BLOGA I ILU ON SIĘ PODOBA. PROSZĘ WYRAŹCIE SWOJĄ OPINIĘ! JA NIE PROSZĘ O ROZPISYWANIE SIĘ, WYSTARCZY PARĘ KRÓTKICH SŁÓW! DZIĘKUJĘ WSZYSTKIM, KTÓRZY CZYTAJĄ TE NOTKI PRZED ROZDZIAŁEM! LOVKI XX

*dwa dni później*
Szedłem właśnie na spotkanie z chłopakami. Było jakoś po 21. Ustaliliśmy, że spotkamy się przy starych magazynach, gdzie kiedyś była fabryka krzeseł. Teraz już raczej rzadko ktoś tam zagląda. Wybraliśmy takie miejsce, bo Malik ma dla mas towar, a głupio by było zostać przyłapanym tak szybko, po rozpoczęciu 'nowego' życia. Nie chcę zaczynać mając na ogonie psy. Nie tym razem. Lubiłem po nocach szlajać się w ciembych uliczkach. Teraz robiłem to rzadziej, bo gdy Barbara była w domu, widziała i słyszała wszystko więc trudno było się wymknąć, a gdy byli tylko moi rodzice, to było prote. Oni myśleli, że ja wieczorem kładę się spać. To mnie rozbawiło. Przecież nie mam 8 lat i nie chodzę spać po wieczorynce. No oni nic o mnie nie wiedzą. Ale to dobrze. Szczerze ma ich gdzieś i cieszę się, że nie są jacyś nadopiekuńczy. Skręciłem w małą uliczkę, która prowadziła do fabryki. Oświetlała ją tylko jedna lampa. W dodatku zepsuta lampa. Co chwila się zapalała i zgaszała. Plusem takich 'mrocznych' miejsc jest to, że inni boją się tędy chodzić wieczorem i mało kiedy kogoś tu widuję. Lubię być sam. Bez tych wszystkich, dziwnych i niepotrzebnych spojrzeń. Ludzie się tak patrzą, a sami robią to samo co ja. Chodzą po nocach, po mieście bez jakiegoś celu. A patrzą jak na dziwaka. Niech najpierw spojrzą na siebie nim ocenią mnie. Czasem ściskam pięści i mam ochotę im przywalić. Ale chcę się zmienić dla Basi. Chcę żeby ona się mnie nie bała, bo inaczej mi nie zaufa. Jak na razie chyba mi to wychodzi. Może mi zaufa? Dotarłem na miejsce. Spotkałem tam Malika i Payne'a.
-A gdzie Styles?-powitałem się z chłopakami uściskiem dłoni.
-Zakochany.-prychnął Liam.-Spóźni się… odrobinę.-szczerze nie obchodziło mnie to. Po prostu potrzebowałem pierwszej lepszej osoby do wygadania się.
***
-No i sam już nie wiem czy warto się o nią 'bić'. Nie rozumiem kobiet.-opowiedziałem chłopakom wszystko, dokładnie.
-Stary! Ja kiedyś chodziłem z Barbarą!-powiedział Zayn, palący właśnie skręta.-Ona jest naprawdę spoko. Nie pytłem dlaczego z nią zerwał. Raczej cieszyłem się, że nie są już razem.
-Fajna może z niej być laska.-po jakimś czasie z ciemnego zaułku wyłonił się Harold.
-Jak tam twój związek z Sarą?-zapytał Liam.
-Może być. A jak związek Niall'a?-uśmiechnął się szeroko.
-Ja jeszcze nawet z nią nie jestem.-skomentowałem krótko i na temat. Przypomniały mi się wydarzenia z poranka. Zrobiłem krzywą minę.
-Co tak krzywisz mordę? Już ci się inna spodobała.-Harry ustał koło mnie.
-Nie, ona jest tą jedyną.-od razu zaprzeczyłem.
-No to śmiało,  mów co dziś odjebałeś.-uśmiechnął się szeroko. Ja tylko pokręciłem głową i ruszyłem w drogę. Idę do domu, oni mi nie pomogli, a o tym incydencie nie mogę im opowiedzieć.
-Gdzie idziesz?-spytał Liam, który wyczuł, że coś jest nie tak.
-Do domu, nara!-machnąłem ręką na pożegnanie.
-Nawet nie zapalisz?-spytał Malik. Pokręciłem głową.-Mam sam palić? Ale z tobą, to coś innego.-powiedział zawiedziony. No fakt. Lubiłem palić z Malikiem ziółka. I rozmawiać o wielu sprawach… wróciłem się na chwilę i wziąłem od niego jednego skręta.
-Idę, śpieszę się… na razie!-powiedziałem. Ruszyłem w drogę. Ze skrętem, który miał mi ją umilić. Ziółka od Zayn'a są najlepsze. On ma najlepszy towar w mieście.
***
Szedłem którąś tam uliczką. Pamiętam, że byłem już blisko domu i postanowiłem zwolnić. Wtedy poczułem ostry ból w brzuchu i upadłem na ziemię.

sobota, 6 września 2014

Rozdział 7

Kochani strasznie przepraszam was za tak długą nieobecność na blogu! To, aż miesiąc! Zastanawiałam się czy przestać pisać, bo nie miałam weny, nie mogłam wymyślić rozdziału! Przepraszam was i mam nadzieję, że to już się nie zdarzy! Kocham was! Miłego czytania ;***

PROSZĘ ZOSTAWIAJCIE PO PRZECZYTANIU KOMENTARZE, TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE!

*Barbara*
Obudziłam się. Nie otwierałam oczu jeszcze przez kilka minut gdy nagle poczułam, że coś jest nie tak. Poczułam czyjś oddech. Wystraszona natychmiast otworzyłam oczy. Nie mogłam uwierzyć. Niall był w moim łóżku. W samych bokserkach! Ludzie czy ja śnię?! Uszczypnęłam się w dłoń, która schowana była pod pościelą.
-Dzień dobry księżniczko.-a jednak to nie był sen. Cieszyłam się, ale byłam też odrobinę zła.
-Dlaczego jesteśmy w tym samym łóżku?-powiedziałam patrząc podejrzliwie na Horan'a.
-W nocy było zimno, a ty zawsze jesteś taka gorąca.-powiedział 'taki zafascynowany mną', aż zebrało mi się na wymioty.
-Czy ty ze mną flirtujesz?-spytałam poraz kolejny.
-A czy to ważne?-w co on ze mną gra? Nie mam pojęcia, ale wiem, że nie mogę dać mu się uwieźć.
Po prostu zignorowałam jego obecność. Wstałam i poszłam do szafki. Wyciągnęłam ubranie i zamknęłam się w łazience.
-Basiaaa.-usłyszałam jego krzyk. Nie wiem w co on ze mną gra. Po jakiś 30 minutach przejrzałam się jeszcze w lustrze. Kiedy stwierdziłam, że wyglądam okeey wyszłam. Założyłam dziś szare dresy i zrobiłam kitke. Niall mówił, że mogę zakładać co chcę i powinnam być sobą. Tak też zrobię. Może w jakimś stopniu odepchenie to go ode mnie? Przecież chłopacy lubią wytapetowane lalunie. Tak jak Zayn, który zerwał ze mną dla Edwards. Wyszłam z łazienki i miałam nadzieję, że to chodź trochę go obrzydzi.
-Śliczna.-zagwizdał.-nie chciałam go takiego. Byłam jego opiekunką. On nie powinien się tak zachowywać i w końcu musiałam mu powiedzieć.
-Cholera jasna Niall!-chłopak wyprostował się zdziwiony i spojrzał na mnie.-To co się wczoraj wydarzyło nic nie znaczy! To było jednorazowe!-wykrzyczałam mu prosto w twarz.- j.e.d.n.o.r.a.z.o.w.e.-przeliterowałam. Myślałam, że będzie smutny i wyjdzie z pokoju, ale jego mina zmieniła się i mogłam wyczytać z niej tylko czystą złość. Czy się wtedy bałam? Przecież to największy badboy jakiego zna Londyn. Z tego co słyszałam. Więc odrobinę tak. Na początku.
-Co powiedziałaś suko?!-spojrzał na mnie i nie widziałam już tych łagodnych tęczówek, które znikły tak szybko, jak moja nadzieja na to, że on to zrozumie. Nie odpowiedziałam mu. On złapał mnie za szyję. Zaczęłam się szarpać.-Myślisz, że tak łatwo odpuszczę?-uśmiechnął się.  Puścił mnie. Podbiegłam do drzwi. Chciałam już je otwierać, ale okazało się, że są zamknięte na klucz. Obejrzałam się i zobaczyłam, że chłopak stoi tam ze swoim przyjacielem. Rozebrany.-Spotkała cię kara, a teraz ssij!-powiedział i znów się tak dziwnie uśmiechnął. Uklęknęłam przed jego przyjacielem. On miał ze dwa metry długości. Naprawdę był długi. Spojrzałam ostatni raz w te niebieskie oczy, po czym schyliłam się i zaczęłam 'zabawiać' jego przyjaciela. Po paru minutach doszedł. Doszedł w moje ista i przyznam, że smak miał dobry. Ani trochę mnie to nie obrzydziło, bo ja jestem przyzwyczajona…-grzeczna dziwka.-pogłaskał mnie po głowie jak psa.-nic tu nie zaszło prawda?-spytał, a ja od razu pokręciłam głową. On patrzył na mnie jeszcze przez chwilę, po czym wyszedł, a ja zostałam sama w pokoju. Usiadłam na łóżku. Nie chciałam płakać. Jestem przyzwyczajona dp takiego brutalnego zachowania męszczyzn. Raczej zastanawiam się czy ja czasem czegoś do niego nie czuję i czy dobrze postąpiłam krzycząc te słowa.
***Niall***
Kurde co ja zrobiłem? Ta laska naprawdę mi się podobała! Ale jakieś zasady muszą być prawda? Następnym razem pomyśli nim coś powie. Jest mi pierwszy raz… źle? Źle z tym, że kogoś tak potraktowałem. Co jeśli ona powie o tum polcji? Co jeśli ktoś dowie się, o tym co dziś zaszło? Będę skończony. Usiadłem na łóżku i wyjrzałem przez okno. W tym samym momencie zobaczyłem jakąś kartkę. Pisało na niej ,,One Year With You" . W tłumaczeniu- jeden rok z tobą. Okazało się, że to umowa, którą zawarli moi teraźniejsi rodzice z Lilly. Ona ma być moją opiekunką przez rok? Przejebane. Chociaż z drugiej strony to właściwie dobrze się składa? Może uda mi się odbudować jej zaufanie w tym czasie? Może…może to w końcu będzie coś więcej? Chciałbym. Dlaczego kobiety mają taki dziwny tok myślenia? Nikt nie wie co o kimś sądzą. Chciałbym wiedzieć czy warto to zaczynać. Może spotkam się dziś z chłopakami! Tak! Oni powinni mi coś doradzić. Sam już się zagubiłem, co akurat mi zdarza się rzadko.
***
Jadłem właśnie śniadanie, które zrobiła dla mnie Lily. Byłem zdziwiony, że w ogóle wyszła z tego pokoju i jak gdyby nigdy nic zrobiła śniadanie. Ona się mnie nie bała. Udawała, że wszystko jest w porządku, ale była taka małomówna. A może była taka już od początku? Sam już nie wiem…
-A ty nie jesteś głodna?-spytałem dziewczynę, która właśnie stała przy blacie kuchennym odwrócona do mnie tyłem.
-Właśnie robię sobie śniadanie.-powiedziała.
-Jakie?-udałem zainteresowanego i podszedłem do niej. Okazało się, że robiła sałatkę owocową. Mmm… uwielbiam takie. Zwłaszcza wykonane przez moją księżniczki. Och… pomyślałem, że teraz mam świetną okazję by przeprosić ją za to, co zaszło ok. 2 godziny temu. Przytuliłem ją od tyłu i szepnąłem do ucha:
-Przepraszam księżniczko.-zrobiłem to. Przeprosiłem najszczerzej jak tylko potrafiłem. Ona odwróciła się do mnie z łzami w oczach.
-Nie musisz.-rzuciła się w moje ramiona. Poczułem, że po moim karku spływają czyjeś słone łzy. Łzy Barbary. Dlaczego płakała? Czyżbym tak bardzo ją skrzywdził? Czy ona tak bardzo to przeżywa?
-Ej czemu płaczesz?-spytałem pocierając dłonią jej plecy, by choć odrobinę się uspokoiła.
-To…to dlatego, że nikt nigdy nie przepraszał kiedy mnie bolało.-powiedziała niewyraźnie, ale zrozumiałem o co jej chodziło. To znaczy nie do końca. Chodzi o jej byłych chłopaków? Nie przepraszali jej, ale za co? Zerwanie? Seks? Za co? Chciałbym zadać jej wiele pytań, ale to nie pora na to. Poczekam z tym.

czwartek, 4 września 2014

PRZEPRASZAM!

Hej chciałabym was przeprosić za tak długą nieobecność na blogu! Nieważne  z jakich powodów. Ale chcę powiedzieć, że to nie koniec tego opowiadania ani bloga! Spodziewajcie się w najbliższym czasie rozdziału ;)